Taterniczek 30
Leavittacja – renesans wspinaczek off-width

Randy Leavitt – jeden z najbardziej wszechstronnych wpinaczy amerykańskich. Autor ekstremalnych dróg skałkowych (The Book Brillant Things 5.13a – Joshua Tree) oraz rozwiązań w wielkich ścianach Yosemite, w tym modernistycznych dróg hakowych o trudnościach A5. Dzięki odkryciu przez niego leavittacji uchodzi także za specjalistę od wspinaczek off-width.

offwidth – dosłownie „poza szerokością”, rysa za szeroka na klinowanie pięści, a za wąska na wsunięcie bioder. W Polsce rysy tego typu najłatwiej znaleźć w Hejszowinie, gdzie formacje te są nazywane „szerokimi rysami”. Gdzie indziej występuję one niezmiernie rzadko, a określa je się na ogół mianem „ofłajdów”.

Rysy offwidth są powszechnie uważane przez wspinaczy skalnych za antytezę doskonałej wspinaczki, wymagają bowiem zazwyczaj zbyt wiele ponurego rzężenia. Kłopotliwy i wytężający charakter tych rys spowodowany jest faktem, iż rzeczywiście są one „poza” szerokością – zbyt szerokie na klinowanie pięści, lecz za wąskie na zapieraczkę, co znacznie kontrastuje z odczuciem doskonałego poruszania się w skale, łączącego wdzięk, siłę i kontrolę umysłu.

Mówi się, że wspinanie offwidth przypomina noszenie ciężkiego plecaka, co traktuje się nie jako przyjemność, lecz jako zło konieczne, jednakowoż, jeśli odrzucicie tradycyjne podejście do problemu, a w zamian zastosujecie klinowanie razem rąk z pośrednimi zwisami na nogach, wspinaczka stanie się bardziej skuteczna i atrakcyjna. Rozwinięta przeze mnie i Tony’ego Yanirno metoda nazwana Leavittacją łączy w sobie różne istniejące dotychczas techniki. Powiecie, że klinowanie dłoni razem to nie nowość, jednakże budowniczy posługujący się standardowymi materiałami może błysnąć dzięki oryginalnemu projektowi.

Nawet łatwa rysa offwidth jest trudna. Tradycyjna metoda wspinania w takich rysach wymagająca klinowania ramienia, może zamienić 5.9 w męczące 5.11. Dlaczego więc podobna droga ma ocenę 5.9? Zwykle w rysie o tych trudnościach bardzo ciężko jest ruszyć się w górę, ale jeszcze trudniej z niej wylecieć musisz cały czas tkwić wklinowany i cierpliwie pracować (rzęzić?) posuwając się naprzód. Słabe strony tradycyjnego podejścia do rys offwidth rychło i boleśnie stają się oczywiste, i na tym etapie większość ludzi przestaje się w nich wspinać.

Leavittacja stanowi sensowną alternatywę tej walki. Wraz ze wzrostem poziomu wspinaczki klasycznej powstało zapotrzebowanie na nowe techniki mogące sprostać ekstremalnym szerokim rysom. Na ogół leavittacja jest skuteczna na drogach ocenionych na 5.11 lub więcej. Na drogach 5.10 i łatwiejszych zazwyczaj korzystniej jest posłużyć się techniką tradycyjną.

Okap Piasano (Suicide Rock, California) jest rysą offwidth o szerokości pięciu cali. przecinającą dach przypominający z profilu łamiącą się falę. Okap ten sterczy ponad Sunshine Face, na której to ścianie śrubowało trudności paru czołowych wspinaczy amerykańskich początku lat siedemdziesiątych. Pośród tych, którzy próbowali przejść wówczas Piasano znajdował się Tobin Sorensen. Był to wyjątkowo kłopotliwy problem, ponieważ wydawało się, że ze względu na fatalny rozmiar rysy nikt nie będzie w stanie zaklinować w niej ramienia. W końcu rozwiązanie znalazł John Long – przywrócił rysie właściwą szerokość. Na swoje już i tak przerośnięte dłonie Largo (tak go bowiem nazywają) nałożył rękawiczki, następnie na nie parę rękawic używanych przez spawaczy. To wszystko okleił kilkoma warstwami plastra i wówczas był w stanie klinować się w okapie za pomocą pięści. Na krawędzi dachu Long umieścił zawczasu budzącego wątpliwości bonga, co we wczesnych latach siedemdziesiątych stanowiło najlepszą osiągalną asekurację. Rick Accamazzo określił przejście Longa jako jedno z najwspanialszych i najbardziej spektakularnych wydarzeń wspinaczkowych, jakie widział. W ten sposób Okap Piasano stał się pierwszą 5.12-tką (5.12 c) na Suicide Rock.

Wraz z moimi wczesnymi partnerami często zmagałem się z drogami kończącymi się na półce u podstawy Piasano. Niejednokrotnie trawersowałem aby przyjrzeć się temu okapowi, lecz nie mogłem sobie wytłumaczyć, jak ktokolwiek mógł zawisnąć w nim i zrobić choć jeden przechwyt. Była to wprawiająca w zakłopotanie, a jednocześnie pociągająca sytuacja. Wiedziałem, że John Long to przeszedł, lecz nie wiedziałem jak. Przypuszczałem jedynie, że klinował ramię w rysie, tak więc z niezbyt chętnie nastawionym asekurantem rozpocząłem serię bezskutecznych prób. Niczym jaskiniowiec kijem, walczyłem wbijając bongi i kołki. Okap zakręcał w dół na kształt haczykowatego dziobu, błędem byłoby więc mówienie o najwyższym osiągniętym punkcie. Przy użyciu tradycyjnej techniki najłatwiej było posuwać się nogami w stronę krawędzi dachu. Po blisko dziesięciu kolejnych przechwytach posunąłem się kilka stóp w poziomie, a fakt iż mogłem coś zdziałać podtrzymał moje zainteresowanie drogą. Kilka tygodni później byłem z całym arsenałem rękawic i plastrów, lecz wkrótce odkryłem, iż nawet po nałożeniu trzech par rękawic nie osiągnę zamierzonego efektu. W tym momencie skłonny byłem zapłacić setki dolarów za rozwiązanie problemu, lecz sprawa nie była taka prosta. Próbowaliśmy nawet klinować się karkiem i iść na podchwytach, lecz nic nie skutkowało.

Udałem się więc do „pracowni doświadczalnej”, czy też raczej należałoby rzec: na parking. Odkryłem w Los Angeles betonowy budynek parkingu. w którym znajdowało się ponad dwadzieścia rys o trudnościach 5.11. Cztery z nich były 45-stopowymi rysami suficie, dającymi doskonałe możliwości treningu wspinaczki w rysach o szerokości dłoni, pięści i pośrednich. Co najważniejsze, mieliśmy z Tony’m okazję rozpracować najtrudniejszą z nich: przypominającą rysę Piasano. Szybko odkryliśmy, iż najłatwiejszym sposobem zwieszenia się w okapie jest umieszczenie jednej ręki obok drugiej i wypełnienie nimi szerokości szczeliny.

Wkrótce zdaliśmy sobie sprawę, że w tej pozycji nie można się ruszyć. Gdybyśmy mogli jakoś zwisnąć na nogach, to wówczas zdołalibyśmy zapewne przesunąć złączone dłonie wzdłuż sufitu. Sytuacja nieco onieśmielała, jako że upadek z pozycji „głową na dół” zakończyłby się prawdopodobnie pęknięciem czaszki. Co gorsza, lecz tym lepiej dla nauki, rysa w suficie była za szeroka na klinowanie stóp a za wąska na klinowanie kolana. Sądziliśmy jednak, iż można zwisnąć napinając mięśnie łydki. Tony odważył się pierwszy spróbować: wcisnął nogi, twarz jego nabrzmiała z wysiłku i odciążył ręce na tyle, że mógł posunąć je w rysie o kilka cali. Kilka prób poświęciłem na opanowanie tego podstawowego ruchu, lecz w końcu robiłem to samo: …klinowanie razem dłoni, zwis na łydce, dynamiczne przełożenie złączonych dłoni. Było to psychicznie równie wytężające jak fizycznie. Po kilku kolejnych wizytach przeszliśmy cały 25-stopowy odcinek za pomocą … Leavittacji!

Następnego roku wróciłem w Yosemite aby powspinać się w wielkich ścianach. Na parkingu Augie Klein, Ganz Zaccor, Dave Diegleman i John Yablonsky wiedli ożywioną konwersację na temat nowej drogi offwidth zwanej Bad Ass Mama. Pomimo krążących złowieszczych opowieści o tym jak to Bacher i Long poharatali sobie całe ramiona robiąc tę drogę, zdecydowaliśmy się spróbować. Po drodze Diegleman objaśnił nam szczegółowo, jak będzie się tym razem klinował, lecz wyglądało to raczej na nowy styl pływania. Diegleman prowadził nas w dół ścieżką pośród drzew. Była to jedna z moich pierwszych wizyt w Yosemite i byłem zdziwiony, jak ci ludzie znają drogę do najbardziej ukrytych skał. Zabłąkane kupki końskiego łajna świadczyły o bliskości stadniny. Koło największego gówna skręciliśmy w lewo i podczas gdy zastanawiałem się czy potrafiłbym tu sam trafić, znaleźliśmy się na miejscu. Rysa przewieszała się i miała fatalny rozmiar, lecz nie była tak imponująca, jak ją sobie wyobrażałem. Miałem wątpliwości, chociaż była ona oceniana na 5.12. Po obejrzeniu godnych podziwu, aczkolwiek bolesnych prób towarzyszy, powiedziałem wszystkim o naszej technice klinowania. Pojmowali jej główną ideę, lecz dowodzili, iż nigdy nie będę w stanie w ten sposób prowadzić. Ja także nie byłem zbyt pewny siebie, ponieważ trudno mi było porównać to z czymś znanym, ale sam problem przynajmniej nie wyglądał tak trudno jak rysa w suficie parkingu.

Zainstalowałem wędkę, i oczekując brutalnej walki okleiłem się plastrem. Pierwsze kilka metrów polegało na klinowaniu pięści, ale potem rysa rozszerzała się do rozmiarów off-width a przejście do wklinowania obu rąk na raz było niewykonalne. Zszedłem więc z powrotem i przemyślałem strategię. Należało puścić się oburącz i wklinować ręce razem, ale moje stopy były poniżej, a nie powyżej głowy jak to ma miejsce w okapach. Wywnioskowałem jednak, że jeśli byłbym w stanie zaklinować nogę na wysokość pasa, to mógłbym utrzymać się w rysie wystarczająco długo, aby złożyć razem dłonie. Moja druga stopa powinna znajdować się w tym momencie nisko, dając dodatkowe oparcie. Podczas następnej próby nastawiłem się, iż wykonam ten manewr, tak więc ponad ostatnim miejscem, gdzie klinowałem pięść, wychyliłem górną połowę ciała w celu zaklinowania prawej nogi powyżej pasa. Odkryłem, że konieczne jest skierowanie stopy dokładnie poniżej najniższego wklinowania. W tym miejscu szerokość rysy pozwalała jedynie na wsadzenie łydki. Choć wyglądało to niepewnie, doświadczenie z parkingu pozwoliło mi spróbować na niej zawisnąć. Mając prawą łydkę wysoko, a lewą stopę nisko, strzeliłem lewą dłonią do wewnętrznej ścianki rysy. Położenie prawej dłoni okazało się najtrudniejszym momentem na drodze, dalej bowiem można było klinować złączone dłonie zwisając na dobrze wsadzonej nodze. Rysa zaczęła się rozszerzać, tolerując jedynie kombinację dłoni i pięści. Teraz mogłem klinować wewnątrz rysy kolana, tak że bez trudu mogłem opuścić obydwie ręce i zanurzyć je w magnezji. Odkryłem, że klinowanie kolan jest dwukrotnie bardziej efektywne jeśli wystawić palec stopy na zewnątrz rysy, tak aby wesprzeć go o ścianę. Klinowanie pięść/dłoń wkrótce zmieniło się w klinowanie pięść/pięść, podczas gdy kolana przestały pewnie siedzieć w szparze. Zdziwiony powodzeniem, pozwoliłem sobie zwisać na wędce i wisząc obliczyłem jak najłatwiej wcisnąć się do następnego odcinka będącego niezmiernie ciasnym kominkiem. W następnym podejściu spróbowałem zmienić klinowanie prawej nogi, tak jak jej używałem przy Leavittacji, na klinowanie lewej, tak abym mógł wcisnąć się do kominka. Sekwencja ta okazała się kluczowa dla ostatniego fragmentu drogi. Sapiąc z radości przeciskałem się wreszcie końcową rysą. Kiedy byłem na górze od razu naszły mnie wątpliwości, czy było to 5.12, nie dlatego, że tak łatwo mi poszło, ale dlatego, że nigdy wcześniej nie przeszedłem 5.12! Yablonsky sprawił mi komplement – podsłuchałem jak później powiedział: „Leavitt zrobił to jak 5.8”. Kilka miesięcy później tą samą ścieżką pełną końskiego łajna wróciłem pod Bad Ass Mama i poprowadziłem ją.

Gdy wróciłem tej jesieni do Los Angeles, zadzwoniłem do Tony’ego, aby przekazać mu dobre wieści o Bad Ass Mama. Zaczęliśmy myśleć o kolejnych drogach, na których można by zastosować naszą technikę. Pomimo, iż Tony uważał niegdyś moją walkę z Okapem Piasano za szaleństwo, teraz był pełen entuzjazmu dla idei powrotu pod tę drogę. Tym razem byliśmy wyposażeni w kilka ogromnych friendów „Nr-5”, opartych na planach Raya Jardine’a; wykonał je w swoim garażu Tony.

Okap Piasano wciąż wyglądał nieskończenie trudniej niż Bad Ass Mama, lecz rysa miała właściwy rozmiar – doskonały do klinowania złączonych dłoni. Założywszy pierwszego frienda tak daleko jak tylko mógł sięgnąć, Tony szamotał się przez chwilę, aby wciągnąć się do rysy i wreszcie zaczął wolno leavittować stopami naprzód. Jego przechwyty stawały się tym większe, im bardziej posuwał się w kierunku krawędzi okapu. Byłem zdumiony i zafascynowany, ponieważ uważałem to przedtem za niemożliwe. W połowie okapu opuścił ręce i zwisnął na samych stopach jak nietoperz. Przez chwilę wyglądało jakby miał wylecieć niczym bomba, lecz Tony zaczął niezdarnie szukać drugiego frienda – kiedy w godzinę później doszedłem do tego miejsca, mogłem przekonać się jak straszliwa była to pozycja. Po wsadzeniu frienda, błyskawicznie ściągnął linę, aby wpiąć się przed wypadnięciem z okapu. Był to ogromny wysiłek i jak zwykle byłem pod wrażeniem wytrwałości Tony’ego. Tego dnia uskuteczniłem jedynie kilka słabych prób, dostając zawrotów głowy, natomiast Tony kilkakrotnie przeszedł całą długość okapu. Uświadomił on sobie, iż kluczowym miejscem będzie zaklinowanie się w rysie nad krawędzią dachu. Następnego dnia Tony poprowadził całość po kilku przymiarkach, reszta dnia została dla mnie. Czyniłem szybkie postępy, ale nie udało mi się wklinować do rysy za krawędzią.

Fatalna kontuzja nadgarstka wyeliminowała mnie pod koniec roku ze wspinania, ale po moim powrocie do działalności Piasano było pierwszą sprawą jaką należało załatwić. Myślałem o tej drodze tak często, że wprost nie mogłem się doczekać ponownego ataku. Przeorientowanie się na patrzenie do góry nogami zabrało mi cały dzień, lecz następnego dnia skończyłem drogę. Moim zdaniem Piasano ze względu na unikalną formację i 400-stopową ekspozycję, jest najwspanialszą wspinaczką off-width.

Leavittacja została podchwycona i Okap Piasano otrzymał przejścia Karla Muellera, Gary Zaccora i Alana Nelsona. Słyszałem nawet, iż Frank Noble przeszedł tę drogę na podchwytach. Wyglądało to mi na unik, chociaż Leavittacja także nie jest normalną techniką. Posiadając nową umiejętność zaczęliśmy z Tonym szukać nowych wspinaczek off-width. W odwiedzanych przez nas rejonach o drogę taką było trudniej niż o piękną rysę na końce palców. W rezultacie musieliśmy zabrać się do wspinaczek, które miały jedynie krótkie odcinki na klinowanie. W Joshua Tree znalazłem cienką rysę, która rozszerzała się do rozmiarów off-width, w dwudziestostopowym okapie. Rozwiązaliśmy ten problem stosując jeden niezwykle leavittacyjny przechwyt do dziobka na krawędzi dachu. Podczas wcześniejszej próby nazwałem tę drogę Emotional Rescue (5.12 b). Na innym podobnym okapie w Joshua Tree Comfortably Numb (5.11 b) leavittacyjny przechwyt jest stosowany u krawędzi dachu, a to w celu osiągnięcia szerszego odcinka rysy. Dolina Yosemite takie obfituje w drogi, na których technika ta jest przydatna, bądź też zasadnicza.

W rejonie Split Rocks w Colorado zastosowałem kilka leavittacyjnych przechwytów w „ludożerczej” rysie stanowiącej nierozwiązany od lat problem. Ze względu na iście drapieżny charakter wspinaczki, nazwałem ją Animal Magnetism (5.12 d). Ta osiemnastostopowa, rozwarta rysa w suficie pozostawiła na mych ramionach ślady w formie otarć i skaleczeń. W rok później takie same ślady pokryły ciało Skipa Guerina podczas drugiego przejścia.

Obecnie Leavittacja oferuje nowy i przyjemniejszy sposób pokonywania dróg offwidth, a drogi takie jak Bad Ass Mama są lubiane i regularnie przechodzone. W niektórych przypadkach stosowałem klinowanie dłoni i kolana, a w jednej rysie Tony wklinował razem głowę i rękę. Nie chciałbym twierdzić, iż podobnych możliwości jest nieskończenie wiele, ale jest ich z pewnością więcej niż dziesięć lat temu.

Randy Leavitt

Tłumaczenie: Piotr Korczak i Jan Fijałkowski

Źródła: Mountain nr 106