Spis Treści
To był ostatni numer, który ukazał się w czasie "Festiwalu Solidarności". Na pierwszy plan wybija się nieco rozwlekła polemika Andrzeja Wilczkowskiego z Kazimierzem Głazkiem i Januszem Fereńskim. Dotyczyła ona wyprawy wrocławskiej na Broad Peak, zakończonej śmiercią trzech uczestników udanego zresztą ataku szczytowego. Sama ekspedycja była już wtedy zdarzeniem historycznym - miała miejsce w 1975 roku, a więc 6 lat przed opublikowaniem tych tekstów.
[showhide]W 1981 fascynowała nas wznosząca się w szybkim tempie fala sukcesów polskich wspinaczy w górach najwyższych, która wyniosła nas niedługo do rangi niekwestionowanego supermocarstwa światowego himalaizmu. Nie mniej jednak publikacji tej towarzyszyło spore zainteresowanie, choć trzeba przyznać, że poglądy popularnego "Wilka" już wtedy w wielu momentach były idealistyczne i nie przystające do ówczesnej rzeczywistości. Co by nie mówić o meritum tej sprawy, to - w kontekście wszechobecnego dzisiaj hejtu - łza się w oku kręci na okoliczność elegancji tej polemiki.
Cokolwiek by nie mówić o pewnej archaiczności wzmiankowanej powyżej dyskusji, to zawsze można ją polecić współczesnemu czytelnikowi. Dotyczy wszak spraw fundamentalnych i ciągle aktualnych. Nie można niestety tego powiedzieć o drugiej "kobyle" Taterniczka 25, jaki jest list A. Zawady do Zarządu PZA. Prawdę mówiąc nie nadaje się on do czytania.
Wydaje się, że po latach najbardziej wartościową publikacją numeru 25 pisma są jego własna dzieje, które wyszły spod pióra piszącego te słowa. Oczywiście nie mam na myśli jakiejś błyskotliwości czy głębi prezentowanych tam idei. Taterniczka portret własny to zwykłe, wręcz nieco nudne opracowanie, ale dzisiaj, po kolejnych 24 latach mające walor prawdziwego dokumentu. Trzeba tu dodać, że został on bardzo udanie uzupełniony poprzez otwierający numer bardzo osobisty tekst Ewy Śledziewskiej. Swoja drogą warto by skreślić drugą część tej historii...
Reszta numeru to głównie informacje z górskiego i wspinaczkowego podwórka, no i oczywiście obowiązkowy felieton Drogi Wspinaczu!
Na koniec drobna ciekawostka, którą są dwa wiersze zamieszczone na 33 stronie. Któregoś dnia wręczył mi je nieodżałowany Andrzej Heinrich, dla niektórych Zyga, a dla nas Dziadek. Było ich więcej, ale poziom nie najwyższy. Wiłem się jak piskorz, usiłując delikatnie odwieść Andrzeja od publikowania tej twórczości, ale bezskutecznie. Stanęło w końcu na tym, że dwa wiersze wydrukujemy, ale bez sygnowania jego nazwiskiem.
□ K. Baran