10 sierpnia 1981 r. przyjechałem do Katmandu ze sprzętem i żywnością na polsko-angielsko-francuzką wyprawę, której celem miała być płd.-wsch. ściana Lhotse lub zach. Makalu. Na miejscu zastałem Wojtka Kurtykę – formalnego kierownika wyprawy, który właśnie rozgryzał dylemat – co robić?
Okazało się, że Rene Ghilini zrezygnował z wyprawy, a Alex Mac Intyre nie dawał odpowiedzi co do swego uczestnictwa. Wyglądało na to, że z polsko-angielsko-francuskiej wyprawy wyjdzie wyprawa krakowsko-katowicka. Po kilku dniach przychodzi na szczęście telegram od Alexa potwierdzający jego przyjazd.
Po dłuższej dyskusji decydujemy się na zachodnią ścianę Makalu. Ścianę tę znają Już Wojtek i Alex. Wiosną tego roku osiągnęli na niej wysokość 6700 m i – co ważne – wierzą w możliwość jej przejścia.
4 września rozbijamy bazę na wysokości 5400 m. Aklimatyzację zdobywany na drodze normalnej. W czasie pierwszego wyjścia osiągamy w ciągu trzech dni przełęcz Makalu La (7400 m). Po dziewięciu dniach docieramy na wysokość ok. 8000 m i po noclegu schodzimy do bazy. Teraz możemy pomyśleć o wejściu w zachodnią ścianę. Mamy w planie zaatakować ją w stylu alpejskim. Przygotowujemy sprzęt i żywność na 6 dni. Nasze plecaki ważą po ok. 25 kg.
3. X 1981 r. – wyruszamy z bazy. Noc spędzamy w płachcie biwakowej na lodowcu pod ścianą.
4. X – wchodzimy w ścianę kuluarem, później wznosimy stromymi polami lodowymi do tzw. ogródka. Biwak w szczelinie brzeżnej, wysokość 6500 m.
5. X – strome pola lodowe, miejscami asekurujemy się na sztywno. Dochodzimy do pierwszej bariery tego samego dnia. Poręczujemy jeszcze 80 m i kolejny biwak na wykopanej platformie lodowej pod barierą, wysokość ok. 7200m.
6. X – trudna wspinaczka w lodzie. Wojtek pokonuje nadzwyczaj trudne, zalodzone zacięcie wyprowadzające na pola powyżej pierwszej bariery. Biwak nad drugą barierą, wysokość 7600 m.
7. X – podejście pod główne spiętrzenie ściany. Nad nami ok. 250 m skalnej zerwy przypominającej Petit Dru. Długo wypatrywaliśmy w tym murze skalnym słabych punktów. Wydawało się nam, ze jest możliwość przejścia kominkiem z prawej strony. Niestety, z bliska wygląda to nierealnie. Komin na odcinku 80 m jest przewieszony. Wybieramy teren na prawo od komina. Trudna wspinaczka, w większości podciągowa, trwa cały dzień. Do wieczora udaje się nam pokonać tylko 30 m.
W czasie biwaku (7900 m) obliczamy nasze szanse. W takim tempie pokonanie bariery może potrwać 3-5 dni, a żywności i paliwa mamy tylko na 2 dni. Przebywanie powyżej 8000 m tak długo bez tlenu mogłoby się skończyć tragicznie, W tej sytuacji z ciężkim sercem podejmujemy decyzję o odwrocie.
8-9. X – trudne zejście ścianą, miejscami zjazdy. W tym czasie sytuacja pod Makalu jest następująca: wyprawa austriacka, działająca na drodze normalnej, wycofuje się z wysokości ok.7100 m, ze względu na zagrożenia lawinowe i silny wiatr wiejący od dłuższego czasu. Doug Scott i Reinhold Messner, którzy chcieli dokonać trawersu Makalu również zrezygnowali i opuścili już bazę. Wojtek Kurtyka ma przemrożone nogi. Alex nie ma już czasu i śpieszy się do kraju. A więc koniec wyprawy?
Dwa dni decyduję się na to, o czym myślałem w głębi duszy od dłuższego czasu. Postanawiam spróbować wejścia samotnego.
12. X – w południe wychodzę z bazy z 23 -kilogramowym plecakiem. W nocy, ok. 24 dochodzę nowym wariantem do wysokości 7000 m, (drugi obóz na drodze normalnej). Walczę na silnym wietrze z płachtą biwakową. 4-godzinne próby nie dają rezultatu. Odkopuję stary namiot austriacki i tam spędzam resztę nocy.
13. X – wiatr nie ustaje, długo zastanawiam się co robić dalej. Ok. 14-tej, kiedy już jestem gotowy do zejścia, wiatr zaczyna słabnąć. Zmiana decyzji – idę w kierunku przełęczy Makalu La. Dochodzę do niej ok. 16-tej. Nocleg w namiocie, który zostawiliśmy nie rozstawiony w czasie wejścia aklimatyzacyjnego – dzięki temu ocalał.
14. X – pogoda zaczyna się zmieniać – z dolin nadciągają chmury, ale wiatr jest wyraźnie słabszy. Idę północną granią. Biwak na wykopanej platformie na wysokości ok. 8000 m.
15. X – budzę się dopiero o 5-tej. Pogoda bezchmurna, wiatr taki sobie. Pakuję do plecaka 10 m liny, 2 haki skalne, jedną śrubę lodową, młotek, 3 karabinki, 2 aparaty fotograficzne i ok. 8-ej wychodzę z namiotu. Mozolnie posuwam się w górę. Śnieg miejscami sięga do kolan. 0k.13-tej jestem pod 20-metrowya uskokiem skalnym. Dwie godziny zajmuje ni pokonanie go z asekuracją (trudności IV). Dalej grań jest mocno eksponowana z nieprzyjaznymi nawisami. Nawet w okolicach szczytu często zapadam się w śnieg po kolana. Zmusza to do maksymalnego wysiłku. Wreszcie najwyższa kulminacja grani, 50-metrowa kopuła szczytowa i – jestem na szczycie. Godzina 16.45.
Po 20 minutach schodzę, zmrok zastaje mnie przed uskokiem. W ciemności zjeżdżam krótkimi, 5-metrowyai zjazdami. Ok. 20-tej zaczyna wyłaniać się księżyc. W jego bladym blasku dochodzę po 22-giej do namiotu. Jestem piekielnie zmęczony. Jest bardzo zimno. W nocy mam silne i wyraźne uczucie, że nie jestem sam.
16. X – Wstaję dopiero o godz. 10-tej. Pakuję namiot i schodzę. 0 17-tej spotykam Wojtka tuż przed bazą. Nie miałem z nim żadnego kontaktu w czasie całego wejścia, dlatego wita mnie on pytaniem: dokąd doszedłeś?
Odpowiadam: do końca!
□ Jerzy Kukuczka