Ostatnimi czasy w gronie dawnych wspinaczy spotykamy się głównie na cmentarzach. Cóż, z racji nieubłaganego upływu czasu coraz więcej z nas przenosi się do wieczności. W czwartek było inaczej. Otóż zameldowaliśmy się w licznym gronie w Centralnej Bibliotece Górskiej PTTK w Krakowie przy ul. Jagiellońskiej na okoliczność oficjalnej premiery książki Andrzeja Mirka pt. Riko – nie biografia Ryśka Malczyka. Dla wspinaczy to postać legenda. Tym, którzy Go nie znali spieszę wyjaśnić, że Ryszard Malczyk vel Riko był niekwestionowanym liderem pokolenia Kaskaderów, które w latach 70-tych XX wieku zrewolucjonizowało wspinanie w Skałkach, jak i też w Tatrach.
Rysiek był dla mnie ważnym towarzyszem wielu skałkowych przygód, choć nasze możliwości wspinaczkowe dzieliła głęboka przepaść, ale mogę o sobie powiedzieć, że jak On też byłem Kaskaderem. Oczywiście nie poprzez jakieś spektakularne skalne dokonania, bo tych po prostu nie było. Jednak jako współautor przewodnika po Skałkach Podkrakowskich, redaktor i wydawca Taterniczka przyczyniłem się w sporym stopniu do stworzenia i ugruntowania legendy tej formacji, a szczególnie Ryśka.
Kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie nasz dobry kolega, a zarazem znany dziennikarz górski Andrzej Mirek i zapytał co sądzę o pomyśle stworzenia książki o Riku. Odpowiedziałem z entuzjazmem i natychmiast przesłałem mu kilka tekstów. Zebrałem je już kilkanaście lat temu w związku z pomysłem wydania numeru specjalnego Gór, poświęconego Ryśkowi. Wtedy redakcja niestety zrezygnowała z tego pomysłu, ale ja teksty zachowałem. Miałem też w moim archiwum sporo zeskanowanych zdjęć z młodości Rika, jak też ksero jego słynnego Kapownika.
Kapownik Rika to osobna i mityczna wręcz pozycja. Mały, ale dosyć gruby notatnik formatu B 6, w którym Rysiek odnotowywał swoje ważniejsze dokonania wspinaczkowe. Pierwszy wpis pochodził z sierpnia 1963, a dotyczył dosyć okazjonalnego wejścia na Mięguszowiecki Szczyt Czarny. Przedostatni opisywał naszą wspólną wizytę na Hejszowinie w kwietniu 1987, a ten ostatni to wspinaczka na słynną ojcowską Maczugę Herkulesa. Odbyła się w towarzystwie Mariusza Gołkowskiego, który w ramach inwentaryzacji skał w Dolinie Prądnika miał zezwolenie na takie ekscesy. Prowadził oczywiście Rysiek.
Gorąco polecam zakup i lekturę tej naprawdę świetnej pozycji. Nie jest to zwykły życiorys, co zresztą zawarte jest w tytule książki, a zbiór najróżniejszych tekstów autorstwa całej plejady wybitnych osobistości tamtych lat. Mam do tej pozycji szczególnie osobisty stosunek, nie tylko jako współautor, ale i świadek tamtych zdarzeń, więc silenie się na jakąś recenzję byłoby nie na miejscu. Po prostu warto tę książkę przeczytać. Można ją łatwo zakupić w Internecie, m.in. na stronie wydawcy czyli Wydawnictwa Stapis klikając w poniższy link.
https://stapis.com.pl/
Krzysztof Baran