Rozwalista Turnia – wielki finał!
31 sierpnia 2022
0

Rozwalista Turnia na finiszu!

Tak, aż wierzyć się nie chce, ale to już prawdziwy koniec prac na Rozwalistej Turni! 29 sierpnia 2022 wpiąłem się w przyrządy i ruszyłem w dół przez północną ścianę, aby skorygować przebieg ringów na najpiękniejszej moim zdaniem drodze wspinaczkowej tej Turni czyli Rysie Porębskiego.

To był ostatni z wielu setek ekiperskich zjazdów na Rozwalistej Turni, a dla porządku przypomnę, że pierwszy raz zamachnęliśmy się z Karolem Taborem na ściany tej ogromnej skały w lipcu 2018 r. Historię tych lekko dewiacyjnych zmagań opisywałem już w kilku wcześniejszych materiałach i nie będę tutaj zanudzał Czytelników powielaniem starych treści. Można do nich łatwo sięgnąć klikając w poprzednie posty na www.taterniczek.com.

Tylko krótkie podsumowanie – cztery lata, pięć sezonów ciężkich lub bardzo ciężkich robót. W tym czasie, jak określił to Biedruń czyli Mariusz Biedrzycki, wykopana została z ziemi jedna z największych skał na Jurze, wręcz „mała góra” pod Krakowem. Oczywiście nie zrobiłem tego wyłącznie własnymi siłami. Towarzyszyła mi w tym szaleństwie grupa wielu ludzi z naszego środowiska, nazwana z czasem Rozwalistą Drużyną, bez której nie byłoby mowy o takim przedsięwzięciu. Na przestrzeni tych czterech lat przez Rozwalistą Drużynę przewinęło się mnóstwo wspinaczy i niejednokrotnie wspominałem ich nazwiska w poprzednich publikacjach. Teraz tylko napiszę jedno – dzięki Wam Chłopaki!

Rozwalista Turnia od północy. Fot. Krzysztof Baran

Zerwa Kobylańska

Ściana północna Rozwalistej Turni to jedno z największych i najbardziej efektownych urwisk w całych Skałkach Podkrakowskich. Oferuje 10 ciekawych i z reguły bardzo powietrznych wspinaczek. Nie ma tu bardzo trudnych dróg, nie więcej niż VI+, ale większość z nich to bardzo długie pasaże – czasami nawet powyżej 40 m – rzadko spotykane na naszej Jurze. Charakter tych dróg można określić bardziej jako górski, niż skałkowy, a ich przejścia to niezłe wprowadzenie do tatrzańskiej przygody!

Teraz to prawdziwa Zerwa Kobylańska, ale kilka lat temu było tam potężne chaszczowisko, poprzecinane pasami skał. Robotę na niej zaczęliśmy już w 2019 i od czasu do czasu zaglądaliśmy tam w następnym roku. Początek kolejnego sezonu 2021 to były przede wszystkim prace remontowe na wcześniej otwartych drogach od strony wschodniej. Powód dosyć oczywisty – kruszyzna.

Dopiero po wakacjach mogliśmy uderzyć z całą mocą na opadającą wprost na dno Doliny północną czyli główną ścianę Rozwalistej Turni. Jesienią 2021 i na wiosnę 2022 odwaliliśmy w ścianie najcięższą robotę, ale jak zwykle na tej „górze”,  ostateczne czyszczenie okazało się historią nieomal bez końca. Na dodatek, już na samym końcu, musieliśmy spędzić wspólnie z Bartkiem Górniakiem i Wojtkiem Rzeźwickim, kilka dni na pracach budowlanych w podszczytowych rejonach Turni. Ich celem było zbudowanie  półek  powstrzymujących przed zsuwaniem się w dół zalegające w tym rejonie liczne luźne kamienie. Spadając stamtąd docierały czasami do podstawy ściany z jej prawej strony w okolice miejsca, gdzie zaczyna się kilka dróg. Wykonanie tych zabezpieczeń było po prostu obligatoryjne, bez nich nie zdecydowałbym się na otwarcie tej ściany.

Trzeba tu jeszcze zaznaczyć, że na początku lipca, wraz z Andrzejem Formą i liczną grupą z KW Kraków, mieliśmy okazję wspólnie popracować u podstawy ściany. Udało się uprzątnąć z gruzu cały teren i wykonać kilka tarasów, umożliwiających wygodny i bezpieczny start w nowe drogi.

30 sierpnia 2022 – ostatni ring osadzony. Fot. Bartek Górniak

Po zakończeniu powyższych prac przyszedł dopiero czas na coś, co zresztą większość wspinaczy uważa za jedyne zajęcie ekiperów – wytyczanie dróg i osadzanie ringów. A przeważają tutaj długie i bardzo długie drogi, a więc roboty było co niemiara. Po tym trzeba było zrobić zdjęcia, opisać, wstawić na stronę i tak dalej…

Cofnijmy się o kilka lat

Jak zaznaczyłem wcześniej, pierwsze prace na  Rozwalistej rozpoczęliśmy z Karolem Taborem w lipcu 2018 r. Główny atak przypuściliśmy na ścianę wschodnią, ale Karol zabrał się już wtedy, niejako „na boku”, za czyszczenie pierwszych fragmentów północnej zerwy. W heroicznym boju opróżnił  z ogromnych ilości gruzu wielką nyżę w dolnej części ściany, którą od tamtego czasu nazwałem Komorą Tabora. Zabrał się też wstępnie za ogromny dywan ziemi zalegający na połogiej płycie, zwanej obecnie Wielkim Tarasem.

2018-07-09 – Drugi dzień prac – Karol Tabor w akcji na Jej Rozwalistości. Fot. Krzysztof Baran

W następnym roku Włodek Porębski wypatrzył, oczyścił i wytyczył pierwszy pasaż z lewej strony tej ściany. Dzisiaj to dwie samodzielne drogi, a mianowicie Trawers Dyrektora Naszego  i Rysa Porębskiego. Mieliśmy jednak zastrzeżenia co do poziomu bezpieczeństwa wspinaczki  na tych drogach i w 2019 roku nie zdecydowaliśmy się na ich otwarcie. Wtedy to udostępniona została lewa część ścian Rozwalistej i zdawało się, że dalsze postępy prac na zerwie północnej to tylko kwestia najbliższych miesięcy. Niestety, były to tzw. pobożne życzenia i – jak już kilka razy pisałem – rozwalistość naszej Rozwalistej przekroczyła wszelkie przewidywania. Zamiast pracować na ścianie północnej musiałem się skupić na remoncie dróg już wcześniej oddanych do użytku z lewej strony Turni. I tak minęły dwa sezony.

2019-07-09 – Włodek zaczyna prace na dzisiejszej Rysie Porębskiego. Fot. Krzysztof Baran

Dwie Kopalnie

W trakcie prac okazało się, że dolna część ściany północnej jest jeszcze bardziej krucha niż dotychczasowe partie Rozwalistej. Przełożyło się to oczywiście na gigantyczny zakres prac, jakie trzeba było tam wykonać, aby odpowiedzialnie poprowadzić nowe drogi. Między innymi wyleciała do podstawy turni jedna ze ścian Komory Tabora, którą m.in. tworzył potężny, być może nawet 20-tonowy głaz. Sam z siebie rozpadał się na czynniki pierwsze, ale i tak zrzucenie go, a także oczyszczenie najbliższego otoczenia Komory zajęło naszej Rozwalistej Drużynie kilka dni ciężkiej pracy z użyciem budowlanych metod.

70-te urodziny pana Krzysia w Kopalni Barana – 23.09.2021. Kopalnia jeszcze nie skończona. Fot. Andrzej Forma.

Inne rewiry też nie były lepsze, czego pośrednim dowodem są dwie nazwy fragmentów tej części Turni: Kopalnia KrólaSa i Kopalnia Barana. Pierwsza z „kopalń” to – adekwatnie do nazwy – dzieło Krzyśka Królasa, niestety zaniechane z powodu obaw o solidność i bezpieczeństwo tak poprowadzonej drogi. Jego praca jednak nie poszła na marne, gdyż usunął w ten sposób wielkie pokłady kruszyzny wiszące nad Wielkim Zacięciem i poprawił zdecydowanie bezpieczeństwo wspinaczki w tej okolicy.

O procesie „odklejania się” odsłoniętych wcześniej fragmentów skał Rozwalistej Turni pisałem już w 2021 roku. Na Rysie Porębskiego i jej otoczeniu proces ten był szczególnie widoczny i dlatego też, ta jedna z pierwszych wytyczonych na Rozwalistej dróg doczekała się otwarcia dopiero teraz. Kilka razy zjeżdżałem tam i odkuwałem kolejne nowe fragmenty kruszyzny. Nieco zmieniło to konfigurację drogi i trzeba było zmodyfikować przebieg ringów, a stało się to właśnie 29 sierpnia w czasie tego ostatniego zjazdu! Ale chyba było warto poczekać, bo ta piękna linia stanie się z pewnością jednym z klasyków Doliny Kobylańskiej, a takie muszą być bezpieczne.

Krzysiek Królas fedruje tym razem w Kopalni Barana. Fot. Krzysztof Baran

Gdzie wspinali się Pokutnicy?

Osobnym problemem, który nurtował mnie – jako miłośnika historii – już w czasie pisania przewodnika po Dolinie w 1979 roku było ustalenie przebiegu pierwszych 2 dróg przebytych na Rozwalistej przez Pokutników ponad 80 lat temu. Ich autorstwo i daty przejść były jasne, bo zawarte zostały na stronach przewodnika Dobrowolskiego/Paszuchy z 1953 r., ale z lokalizacją było już znacznie gorzej. Aby nie być gołosłownym zamieszczam poniżej skan strony tego przewodnika z opisem i rysunkiem Małej Szerokiej Turni – jak wtedy nazwali tę skałę Pokutnicy.

Publikując w 2019 r. na wspinaniu.pl  tekst o Rozwalistej wspomniałem o tym, że w latach 70-tych XX w. nawet sam Kazimierz Paszucha, jak i inny legendarny wspinacz tamtej formacji Adam Górka, nie pamiętali tych dróg.  Na wizję lokalną wraz z nimi w Dolinie nie było już okazji. Z kolei Adam Dobrowolski mieszkał wtedy w Warszawie i nie miałem z nim kontaktu, a aktywni jeszcze wówczas wspinacze ze starszego ode mnie pokolenia nie mieli pojęcia o tej turni. Szczerze jednak mówiąc nie przyłożyłem się za bardzo do wyjaśnienia tego problemu i mam lekki niesmak z tego powodu.

Aby nieco poprawić swoje samopoczucie i zbliżyć jak się da do historycznych faktów, postanowiłem przeprowadzić ponownie małe śledztwo na tę okoliczność. Wydatnie pomógł mi w tym Mariusz Biedrzycki, który przeszedł znaczącą większość dróg w Dolinie i całych Skałkach Podkrakowskich,  a dużą część z nich na żywca. Ma więc niejaką wprawę w ocenie ich trudności, przebiegu, także w kontekście technicznych możliwości wspinaczy minionych epok, w tym oczywiście Pokutników. Na marginesie dodam tu jeszcze, że jest bardzo prawdopodobne, iż Mariusz był jedynym człowiekiem, który do czasu rozpoczęcia naszych prac  w 2018 roku przebył na wędkę wszystkie istniejące drogi na Rozwalistej  Turni i dokonał pierwszego powtórzenia Małej Niespodzianki z dolną asekuracją.

I jakie są wyniki tej analizy?

Po pierwsze dolna część drogi nr 47 w naszym przewodniku (Baran/Opozda) została nieprawidłowo przypisana do drogi nr 58 w przewodnika Dobrowolskiego/Paszuchy. A mianowicie wrysowana została w linii dzisiejszej Komory Tabora. Tymczasem według naszych ustaleń z Biedruniem, startowała ona z pewnością dolnym odcinkiem obecnych Psów z ulicy Bolesława Prusa aż do Wielkiego Tarasu. Następnie skręcała w lewo skos i doprowadzała do  Rysy Pokutników, którą wyprowadzała na wierzchołek. Droga ta została po raz pierwszy przebyta przez Łapińskiego i Paszuchę w 1941 roku. Była to zapewne poważna wspinaczka, skoro opisano ją jako nadzwyczaj trudną (V) i czas przejścia wyceniono na 3 h. Dla porównania podam, że Żabi Koń miał podobną wycenę trudności, ale czas szacowano tylko na 2 godziny.

Znacznie większy problem jest z lokalizacją drogi nr 58a w przewodniku Pokutników. Była ona dla mnie w roku 1979 już na tyle surrealistyczna, że pominąłem ją w naszym opracowaniu. Po prostu nie mogłem jej w jakikolwiek sposób zlokalizować. Ma ona wycenę trudna (III), a czas jej przejścia szacowany jest na 35 minut. Jako ciekawostkę podam fakt, że na popularnych dzisiaj jako miejsce szkoleniowe Marcinkach (Turnia Marcinkiewicza) Pokutnicy opisali dwie drogi, wyceniając obydwie na V, a czas ich przejścia pierwszej szacowali na 30 min. a drugiej na 1 godz.!  O ile trudności ułatwiły się w naszych czasach po kilku obrywach, tak czas przejścia  tego mikrusa to doprawdy niezły żart.

Mała Szeroka Turnia czyli dzisiejsza Rozwalista – szkic i opis dróg przewodnik A. Dobrowolskiego i K. Paszuchy, 1953

Podobnie jak droga 58 także i ta, omawiana właśnie nr 58a, wyprowadzała na wierzchołek. Wg rysunku mogłaby przebiegać dzisiejszą Komorą Tabora, po czym dalej Jej Rozwalistością. I tak też ją początkowo lokalizowałem. Jest tam jednak do pokonania piątkowe miejsce na płytce poniżej Półki Porębskiego, a takich formacji Pokutnicy w roku 1935 nie przechodzili, później zresztą też nie. Wybierali rysy, kominy, zacięcia itp. Poza tym tak wyobrażona ich droga musiałaby im zająć nie 35 min. a co najmniej 2 h, jeśli nie więcej i nie mogła być to trójka.

I tu sięgamy do opisu, a zaczyna się on od słów „Na prawym skraju północnej ściany…”. Więc nie ma dla nas żadnej wątpliwości, że przebieg drogi jest nieprawidłowo wrysowany. Wydaje się, że autorzy przewodnika po prostu zapomnieli o tym przejściu,  odbyło się ono 1935 r., a więc stosunkowo we wczesnym  okresie ich eksploracji Dolinek. I nic dziwnego, bowiem nawet w tych czasach była ona mało ciekawa, prowadziła głównie trawiastym ternem i po prostu nikt jej nie powtarzał. Kilkanaście lat później, kiedy przewodnik już czekał na druk, a w tamtych czasach mogło to być 2 – 3 lata, dołożyli w ostatniej chwili tę drogę i być może zrobił to jakiś przypadkowy drukarz. Nawet nie pamiętano autorów pierwszego przejścia.

Wracając do przebiegu tej mitycznej drogi, to myślę, że musiała się ona zaczynać na kruchej turniczce, którą mamy bezpośrednio za plecami wspinając się Spadkiem Formy, albo nawet jeszcze wyżej. Dalej prowadziła w prawej części ściany, zwanej obecnie Kopalnią Barana. Zaznaczę tutaj, że jak zabierałem się za odsłanianie tego rejonu, to można było relatywnie bezpiecznie się tam poruszać bez asekuracji. Wszędzie były krzaki i drzewka, teren jest łatwy i niezbyt stromy. Komin oddzielający drogi Kopalnię Barana od Spadku Formy wtedy jeszcze prawie nie istniał, był zakryty czapą ziemi i gruzu. Zanim został w wielkim trudzie wykopany w następnych latach, spadło na dół kolejne kilkanaście ton materiału ziemno-skalnego. Tak więc droga 58a mogła zaczynać się i przebiegać tam praktycznie wszędzie.

Na marginesie tych historycznych dociekań wychodzi na to, że pierwszym znanym przejściem całej Jej Rozwalistości było to nasze z Ryśkiem Malczykiem, dokonane bez asekuracji w 1979 r. Oczywiście to był inny świat wspinania, a cała sztuka zasadzała się do delikatnego pomykania od krzaczka do trawy i odwrotnie, skalnych chwytów nie było za wiele. Nie wykluczone, że ktoś był tam przed nami, ale jeśli tak, to zapewne droga tych pionierów w dolnej części prowadziła  nie Wielką Załupą czyli 1 wyciągiem Jej Rozwalistości, a przez dzisiejszą Komorę Tabora. Słyszałem o jednym takim przejściu w 80-latach.

4 lata bardzo ciężkich robót i co dalej?

Wiele osób zadaje mi często pytanie – a co będziesz robił, jak skończysz tą Rozwalistą?

Odpowiadam im prosto – skał do czyszczenia nie brakuje, sama tylko Kobylańska kryje na swoich zarośniętych stokach możliwości działania przez wiele następnych lat. Byle tylko siły i zdrowie dopisały, a z tym – jak wiadomo – nie będzie lepiej, a jedynie gorzej.

Mógłbym tu rozwinąć całą listę potencjalnych projektów w Dolinie, ale ograniczę się do jednego, tego najbliższego i na wyciągnięcie ręki – Rozwaliste Tarasy. Pod tą nazwą mam na myśli kilka małych skałek, pomiędzy Dwoistą Turnią a Rozwalistą, które od dna Doliny ciągną się aż na sam szczyt wzgórza. Ze wspinaczkowego punktu widzenia to mało atrakcyjne turniczki i gdyby stały gdzieś samotnie, to żadna z nich nie przyciągnęła by mojej uwagi. Są jednak pięknie położone i w to najbliższym sąsiedztwie Rozwalistej Turni, a oczyszczone i obite mogą stać się atrakcyjnym ogródkiem czy wręcz nawet przedszkolem wspinaczkowym i miejscem szkoleń.

Ważnym  aspektem tego zamysłu jest też to, że udostępniając te skałki być może zwiększymy ruch wspinaczkowy i turystyczny w rejonie całego wzgórza. A to jest niezbędne, aby chociaż nieco powstrzymać ponownie odradzającą się dżunglę wokół Rozwalistej. Dodam jeszcze, że Rozwaliste Tarasy to przedsięwzięcie już nieźle zaawansowane. Minionej zimy przy udziale A. Formy, B. Górniaka, W. Rzeźwickiego i M. Taczały odwaliliśmy kawał roboty odkrzaczając wielkie partie stoków. Teraz trzeba uderzyć na skały, zresztą jedna z nich Kopa Barana, jest już prawie gotowa do wspinania.

Radocha Krzysztofa. Fot. Andrzej MIrek

Jak zawsze na koniec przytoczę kolejny raz kilka uwag na temat charakteru i bezpieczeństwa wspinaczki na Rozwalistej Turni.

To wielka, ale i niezbyt lita skała, to oczywiste. Jednak po pięciu sezonach oczyszczania kruszyzna została radykalnie ograniczona. Nie można wykluczyć, że od czasu do czasu napotkamy na luźne kamienie. Niestety, choćby nie wiem jak się starać, to Szarej Płyty z Rozwalistej nie zrobimy. Ze względu jednak na wielki format  tej turni, działanie na niej potraktujmy nie tylko jako skałkową przygodę, ale też i namiastkę wspinaczki w Tatrach czy Dolomitach. A tam, szczególnie na łatwych drogach, kruszyzna do rzadkości nie należy. Działając na Rozwalistej prosimy stosować się do kilku elementarnych zasad.

  1. Zawsze wspinamy się i stoimy pod ścianą w kaskach.
  2. Jeśli napotkamy na naszej drodze jakiś luźny kamyk to – najlepiej – ostrożnie zrzucamy go w dół, ostrzegając głośno i zdecydowanie przebywających na stoku pod ścianą. Gdy zrzucanie jest zbyt niebezpieczne, wciskamy kamyki w liczne tu szczeliny skalne.
  3. Obowiązuje zakaz zjazdu z wierzchołka – nie ma tam stanowisk zjazdowych!
  4. Nie wspinamy się poza wytyczonymi drogami. Trzymamy się ściśle linii ringów, bo teren poza nimi jest oczyszczony powierzchownie i nie przygotowany do wspinania. W krytycznych z tego punktu widzenia miejscach zainstalowałem na wszelki wypadek tabliczki ostrzegające przed wpychaniem się w potencjalnie kruchy teren.

Wszystkie stanowiska zjazdowe w ścianie wyposażone są w karabinki zjazdowe, na szczycie natomiast mamy wyłącznie ringi. Po wyjściu na wierzchołek ściągamy partnera i schodzimy ścieżką w dół. Dlatego też wybierając się na 2-wyciągowe drogi zabieramy ze sobą buty zejściowe.

Na koniec w imieniu całej Rozwalistej Drużyny życzę udanych wspinaczek i przypominam, że zawsze

Wspinamy się na własną odpowiedzialność!

Krzysztof Baran, 31 sierpień, 2022.