16 maja 2016 r. – pierwszy dzień na Sardynii miał być poświęcony porannej wspinaczce w rejonie Cala Fighera, a po południu na zwiedzanie Cagliari. Cala Fighera to rejon położony w Calamosca czyli najdalej na południe wysuniętej części Cagliari. Po osiągnięciu tego przedmieścia, będącego zbiorowiskiem chyba już nieczynnych obiektów wojskowych i kamieniołomów, skręcamy na ostatnim asfaltowym placu w lewo w bitą drogę. Mijamy po prawej nieczynny jeszcze o tej porze hotel Calamosca i jedziemy niezbyt wygodnie kilka minut do końca drogi, gdzie stoi kilka domów, a wśród nich przyjemna restauracja. rozłożona nad małą, ale miłą plażą.
Zaczynamy od zejścia nad zimną jeszcze wodę, potem obowiązkowa kawa i ruszamy w poszukiwaniu wspinaczkowej przygody. Od restauracji nie ma bezpośredniego przejścia na sąsiednią zatoczkę Cala Fighera, nad którą spodziewamy się ujrzeć nasz cel. Trzeba się nieco przespacerować stokami wzgórza nad drogą, zaliczając jednocześnie pierwsze spotkanie z sardyńską przyrodą.
Skały Cala Fighera (pierwszy rejon przewodnika Maurizio Oviglia) nie są zbyt imponujące, ale miejsce pełne uroku, morze tuż pod nogami, dużo łatwych pasaży, z których niektóre sięgają 30 metrów długości. Idealne rozpoczęcie sezonu. Po kilku drogach robi się na tyle ciepło, że po zakończeniu wspinania decyduję się dla relaksu popływać kilka chwil w zimnej wodzie.
Po wspinaczce wracamy do restauracji, gdzie zjadamy mały obiadek i ruszamy na zwiedzanie Cagliari. Próba zaparkowania po północnej, nie turystycznej stronie miasta kończy się porażką i w końcu wbijany się na portowy parking, gdzie za opłatą możemy legalnie pozostawić samochód. Poza nim praktycznie wszystkie miejsca postojowe w centrum przeznaczone są dla miejscowych.
Cagliari nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych włoskich miast, ale warto go zaliczyć, a w szczególności przejść się na szczyt wzgórza z wciśniętą między inne budynki katedrą. Trochę ciekawych uliczek, stara brama, klika kościołów i piękna nadmorska aleja – 2 -3 godzinny spacer i wystarczy.
K. Baran