Przeglądając dzisiaj, po 30-tu latach 30-ty numer Taterniczka z trudem znajduję słowa do krótkiej prezentacji tego numeru. I to bynajmniej nie z powodu jego ubogiej treści, a wręcz przeciwnie – był to z pewnością jeden z lepszych Taterniczków w dotychczasowej historii. Powodem tej niemocy jest brak jakichkolwiek specjalnych okoliczności związanych z jego wydawaniem, jak i z pozyskiwaniem tekstów. Wyraźnie wyczuwa się z dzisiejszej perspektywy, że wkroczyliśmy – zarówno polskie wspinanie, jak i Taterniczek – w czas zupełnie niezłej normalności.
O tekstach nie będę się rozwodził, tych ciekawych jest sporo i obronią się same. Jeśli chodzi o ciekawostki edytorskie, to ze stopki redakcyjnej widać jedynie, że rygory cenzury został nieco poluzowane. Świadczy o tym fakt, że jako wydawca znowu widnieje jedynie Klub Wysokogórski – Kraków. Przypomnę, że od 1983 mogliśmy formalnie publikować Taterniczka pod skrzydłami krakowskiego Klubu Tatrzańskiego PTTK, a KW – Kraków jedynie „współpracował” przy wydawaniu pisma. Z dzisiejszej perspektywy trudno zrozumieć, że dla ówczesnej władzy mogły mieć znaczenie nawet takie niuanse, ale to była nasza rzeczywistość.
K. Baran