Co nowego w górach, skale i na www?
Taterniczek 26
Kraków, 1983
Pozycje wyróżnione w spisie treści kolorem czerwonym to teksty, które zostały opracowane w formacie cyfrowym. Całą zawartość numeru 26 naszego aperiodyku możesz przeglądać w formacie PDF, klikając w okno z okładką, znajdujące się pod stopką redakcyjną.

Spis Treści


Numer 26 ukazał się już w zupełnie innej rzeczywistości, niż jego poprzednik. Nie pamiętam dokładnie, kiedy to się stało, ale sądząc po analizie treści niektórych artykułów, była to jesień 1983. Wcześniejsze Taterniczki to czas Solidarności, teraz ciągle trwał stan wojenny, choć większość jego ograniczeń została już zniesiona.

[showhide] Ale chociaż może brzmi to mało patriotycznie, to trzeba od razu zaznaczyć, że nowa rzeczywistość, gdzieś od jesieni 1983, nie ograniczała w istotny sposób procesu redagowania i wydawania pisma. Owszem, pojawiło się sporo ograniczeń, ale wszystkie dało się jakoś pokonać. W 1980 i 1981 nie musiałem się oglądać na nikogo, a już z pewnością nie na cenzurę. Taterniczek był drukowany w małej drukarni Krakowskiego Domu Kultury „Pałac pod Baranami” – nomen omen. Drukarz dostawał w łąpę, dyrekcja nie wtrącała się na wszelki wypadek jako, że przewodziłem lokalnej komórce Solidarności.

Stan wojenny oczywiście długo wykluczał tego typu działanie, ale w 1983 dzięki poparciu Andrzeja Ciszewskiego udało się Taterniczka „podczepić” pod Klub Tatrzański PTTK. Miał on to, czego nie posiadał KW Kraków, a mianowicie prawo wydawania nie tyle czasopisma, a nawet nie biuletynu, lecz jedynie „materiałów szkoleniowych dla taterników i turystów górskich”. W związku z tym nie można było stosować jakiejkolwiek numeracji pisma, wspominać o zespole redakcyjnym, a jedynie stosować formułę „zredagowali” czy „adres redaktora” itp. Te formalne sprawy, jak i treść każdorazowo kontrolował cenzor i przybijał na tekstach odpowiednie pieczęcie. Kolejny raz być może znowu komuś się narażę, ale przez cały czas moja współpraca z cenzurą układała się znakomicie. Od początku, aż do 1988 roku zajmował się Taterniczkiem ten sam urzędnik, który - jak trzeba było - zatwierdzał do druku numer nawet w ciągu 2 godzin. Sprawę oczywiście ułatwiał fakt, że treści prezentowane w Taterniczku były dla ówczesnej władzy całkowicie obojętne. Tak zwane ingerencje cenzorskie w tekst zdarzyły się raptem dwa razy i były to błahe oraz łatwe do zmiany drobne frazy.

Przejdźmy jednak do zawartości numeru. Można powiedzieć, był to pierwszy w pełni skałkowy Taterniczek. Oczywiście znalazło się w nim trochę materiałów z Tatr czy gór wysokich, ale były one w zdecydowanej mniejszości. Na plan pierwszy wybijają się sprawozdania ze wspinaczkowych dokonań na całej Jurze. Szczególne znaczenie mają teksty Piotrka Korczaka, nie tylko z powodu kronikarskiej wartości. Sporo w nich ciekawych i trafnych uwag na okoliczność osiągnięć młodej grupy wspinaczy, która wtedy zaczynała dominować na naszym wspinaczkowym podwórku, a przeszła do historii pod mianem Nowej Fali. W bezpośrednim związku z materiałami Szalonego Piotrusia jest mój, nieco nostalgiczny tekst o przemijaniu innej formacji skałkowej, jaką byli poprzednicy Nowej Fali czyli Kaskaderzy.

Drugi ważny temat to skala trudności. Kilka tekstów opisujących i porównujących różne skale dowodzi, jak trudny to był problem. Dzisiaj po prostu mamy skalę Kurtyki, wtedy było ich znacznie więcej i na dodatek nie wszyscy rozumieliśmy je tak samo.

Życzę miłej lektury!

K. Baran

[/showhide]