Triest na po nartach
21 kwietnia 2024
0

Nasza narciarsko-turystyczna wyprawa z marca 2024 jest już tylko wspomnieniem, ale nie mogłam odmówić sobie przyjemności podzielenia się wrażeniami z wypadu na południe. I tak z alpejskiej krainy śniegu (chyba zbyt wiele powiedziane) wpadliśmy w błękit Adriatyku. Zahaczając po drodze o Udine, bardzo zabytkowe, choć nudnawe miasto, dotarliśmy już po zachodzie słońca do Triestu.
Triest! Marzyłam o nim od dawna. Zawsze omijany szerokim łukiem w drodze do Chorwacji, jawił mi się jako skarbiec cudów wszelakich: pięknego położenia, ciekawej architektury, błękitnego morza i bogatej historii.

Miejsce naszego noclegu nie było łatwe do odnalezienia. Kręciliśmy się po ciemnych uliczkach, bacznie wpatrując się w mapę GPS. Odnaleźliśmy wreszcie starą kamieniczkę z naszym apartamentem, ale już zaparkowanie było horrorem! Kraków, czy nawet Wiedeń, to przy Trieście bajka! Cud, że po godzinnych niemal poszukiwaniach udało się nam się wpasować samochodem w jakąś ciasną dziurę, dość odległą od naszej miejscówki, dokąd musieliśmy taszczyć bagaże. Na dodatek zaczynało kropić. Słaby początek!
Na szczęście ranek powitał nas słońcem i mogliśmy zacząć zwiedzanie. Miejsce parkingowe było tak cenne, że nie mogliśmy go opuścić, więc biegaliśmy po mieście „per pedes”, dalsze dystanse pokonując autobusami. Przemieszczaliśmy się więc wąskimi uliczkami, mocno zadzierając głowy, bo budynki miały po 5 pięter i więcej. Piękne, pełne wdzięku kamienice, z koronkowymi balkonami i „po włosku” wysuniętymi dachami, dającymi cień w gorące dni. Mijaliśmy gwarne place i placyki ze straganami pełnymi warzyw, owoców i innego dobra, z obowiązkowymi pomnikami sławnych ludzi na środku. Aż dotarliśmy nad najczęściej odwiedzany w całym Trieście Canal Grande, gdzie przy jednym z mostów stał zadumany James Joyce z brązu. Tu też zalegliśmy na chwilę w jednej z licznych kawiarni, mając naprzeciw błyszczącą bielą cerkiew.

James Joyce i my nad Canal Grande.


Przy kanale rozłożyła się dzielnica Borgo Teresiano, pełna ciężkich, monumentalnych budowli pochodzących z czasów, gdy Triest należał do Monarchii Austro-Węgierskiej. Cóż za kontrast z lekką i pełną finezji architekturą włoską, która pojawiła się tu dopiero po 1918 roku, kiedy to Triest wrócił do Włoch po kilkusetletnim panowaniu Habsburgów.
Na Piazza Ponte Rosso straszy plackowaty, złoto-brązowy pomnik dedykowany niezbyt urodziwej Marii Teresie, oblegany teraz przez liczne grupy włoskiej młodzieży, które akurat w tym dniu miały „ukulturniające” wycieczki.

Piazza dell ’Unita.


Idąc wybrzeżem trafiliśmy na ponoć największy, położony nad morzem plac – Piazza dell ’Unita z ogromnym ratuszem i kompletnie niewydarzoną Fontanną Czterech Kontynentów, przypominającą bezładną kupę kamieni.
Wybrzeże, pełne basenów portowych, nie jest zbyt atrakcyjne, ale przy Marina San Giusto mieści się Galeria Incanti, a w niej Akwarium Morskie, ze stworzeniami pływającymi w Adriatyku. Niestety zamknięte. Wynagradzam sobie to rozczarowanie obserwując wielkie meduzy polujące na restauracyjne resztki w portowym baseniku.

Fragment nabrzeża w Trieście z piękną architekturą i wzgórzami Krasu w tle.

W oddali, na skalistym cyplu, widnieje jak biała, nieregularna kropka, zamek Miramare. Zbudowany w połowie XIX wieku dla Maksymiliana Habsburga ma tragiczną historię. Książę nie zdążył się w nim na dobre zadomowić, zabity w Meksyku z powodu politycznych zawirowań. Jego żona Charlotta z żalu postradała zmysły. Działa na wyobraźnię! Można dotrzeć do niego idąc 8 kilometrów brzegiem morza. A potem wrócić.
O nie! Wybieramy autobus i po pół godzinie jesteśmy na miejscu. Znowu dopadają nas tłumy dzieciaków, okupujących alejki w pięknym, przy zamkowym parku, pełnym egzotycznych drzew i wiosennego kwiecia. Zgrabny, neogotycki zamek, najeżony wysmukłymi wieżami, zawieszony wysoko nad wzburzonym Adriatykiem… prawdziwe cacko! Biegamy dookoła, po marmurowych tarasach, wychylamy co chwila przez niski murek i obserwujemy rozbijające się w dole fale. Słońce świeci, mewy latają i wrzeszczą… rajsko! Gdyby nie te dzieciaki! Wracamy aleją śródziemnomorskich dębów. Jest naprawdę gorąco jak na tą porę roku, ludzie rozkładają się w kostiumach kąpielowych na betonowym nabrzeżu i opalają, może po raz pierwszy w tym sezonie.

Miramare – jedna z największych atrakcji Triestu.


W następnym dniu oddalamy się od morza i zdobywamy wzgórze San Giusto, gdzie góruje nad miastem XVI-wieczny ni to zamek, ni to cytadela. Ponura i mało ciekawa, ale widok na miasto i okoliczne, wapienne wzgórza z jej murów jest wart wysiłku stromego podejścia i niewygodnych schodów. Za to położona obok romańsko-gotycka katedra, zbudowana z dwóch kościołów, zdumiewa nieregularną bryłą i pięcioma nawami. Schodzimy stromo wąskimi, brukowanymi uliczkami, zwiedzając po drodze najstarszy w mieście romańsko-gotycki kościółek św. Salwatora.

Zamek w Trieście niczym nie imponuje poza pięknym widokiem na miasto!


Czas na późny obiad! Gnamy uliczkami Borgi w poszukiwaniu jakiejś otwartej już knajpiny (w Italii restauracje są z reguły zamknięte od 16 do 19 i w tym czasie można skonać z głodu) Litościwie otwarto miłą trattorię o 18.30.
I tak kończy się nasz krótki weekend w Trieście. A gdzie zabytkowe kawiarnie, ciekawe muzea, okolice miasta z pięknymi trasami spacerowymi po wapiennych wzgórzach Krasu i Grotta Gigante, gdzie przejażdżka austriackim, zabytkowym tramwajem z centrum Triestu na wzgórza dzielnicy Opcina? I tydzień nie wystarczy! Mam nadzieję, że Triest nas jeszcze zobaczy!
Barbara Baran

Jedna z głównych ulic Trieście w sobotni poranek, ruch niewielki.

Triest – jak parkować

Poruszanie się samochodem po Trieście, mówiąc delikatnie, do łatwych nie należy, a już znalezienie miejsca parkingowego to prawdziwe wyzwanie. Przede wszystkim większość miasta, poza płaskim turystycznym i nadmorskim centrum jest rozłożona na stromych stokach pobliskiego Krasu, a różnica poziomów sięga aż 450 m! Rezultatem tego jest prawdziwy labirynt stromych, krętych i wąskich ulic, które o każdej porze dnia i roku są maksymalnie zapchane stojącymi samochodami. I co ważne, parkuje się tu niezwykle ciasno, wręcz „na styk” –  u nas byłoby to nie do wyobrażenia, a tam jest normą.

My zajechaliśmy do tego pięknego miasta pod koniec marca w godzinach wieczornych. Udało nam się cudem zaparkować w odległości ok. 10 minut pieszo od naszego apartamentu, raptem po 40 minutach krążenia. Uznaliśmy to za niezwykłe zrządzenie losu i przez następne 3 dni, w ciągu których zwiedzaliśmy Triest, nie ruszyliśmy się z tego miejsca. Przemieszczaliśmy się pieszo lub korzystaliśmy z komunikacji autobusowej. W dniu wyjazdu wsiadłem do samochodu, podjechałem po bagaże do apartamentu i okazało się, że właśnie w tym momencie zwolniło się  miejsce pod bramą naszej kamienicy! Trzeba tu jednak dodać, że nie był to zwykły dzień, a niedzielny poranek.

A tak naprawdę, udając się do Triestu samochodem, zwłaszcza w sezonie turystycznym, najlepiej nie zbliżać się do centrum i zaplanować wcześniej miejsce postoju gdzieś na obrzeżach miasta, skąd możemy dostać się do środka podmiejskim autobusem lub pociągiem. Jeśli już jednak koniecznie chcemy wjechać do miasta, możemy skorzystać z dosyć licznych parkingów publicznych. Trzeba kliknąć w Internet, wybrać jeden z nich i jechać do celu według wskazań nawigacji. Nie znaczy to jednak, że będzie tam w sezonie wolne miejsce, a poza tym pamiętajmy, że większość z tych parkingów usytuowana jest wewnątrz budynków i wysokość bram wjazdowych to 2 m.

Jednym z większych parkingów jest wielopoziomowy Saba Ospedale Maggiore, ale mogą tam wjeżdżać samochody nie wyższe niż 2,1 m – nasze auto wraz z bagażnikiem dachowym ma 2,35 m wysokości, więc i tak ten parking był poza naszym zasięgiem. Jest położony blisko zabytkowego centrum i z tego powodu bardzo wygodny, ale stosunkowo drogi – w marcu 2024 cena wynosiła 2,1 euro za 1 godzinę, a cała doba kosztowała 18 €. Inne parkingi są znacznie tańsze, ale oczywiście dalej od historycznego miasta.

Więcej informacji  na ten temat można znaleźć na stronie

https://www.sabait.it/en/parking-trieste

Wracając do parkowania w Trieście na ulicach, to jest rzeczą oczywistą, że jest ono płatne, jak w całej Europie, a miasto jest podzielone na strefy. Najdroższe jest oczywiście ścisłe centrum, a ta najbardziej nas interesująca zona jest oznakowana na niebiesko i marcu 2024 opłata za 1 godzinę wynosiła tutaj 1 euro, a obowiązywała ona w godzinach 8.00 – 22.00. Oznacza to, że za 1 pełny dzień płaciliśmy 12 euro (12 h x 1) czyli taniej niż we wspomnianym powyżej Saba Ospedale Maggiore. W bardziej odległych dzielnicach płacimy 0,5 euro za godzinę. Generalnie opłaty w Trieście nie są zbyt wysokie – w Krakowie mamy przecież 6 zł za godzinę, a w Wiedniu w podobnej lokalizacji 2,5 euro!

I jeszcze jedna ważna uwaga – sobota jest traktowana jak dzień powszedni, a wolne od opłat parkingowych są tylko niedziele i święta. O kosztach i zasadach parkowania w mieście możecie przeczytać na stronie

Podsumowując te rozważania jeszcze raz doradzam pozostawienie samochodu poza centrum miasta.

Jeśli jednak się zdecydujemy na wjazd, to należy uprzednio wyszukać docelowy płatny parking. Następnie zajeżdżamy pod nasze miejsce pobytu, zatrzymujemy się na chwilę gdziekolwiek w pobliżu, np. na przejściu dla pieszych, zakazie czy wręcz wprost na pasie ruchu. Dla Włochów to codzienna praktyka i nikt się tym specjalnie nie przejmuje. Po wyładowaniu bagaży kierowca rusza na wyznaczony parking i spacerkiem wraca do apartamentu.

Triest Miramare – jak dotrzeć?

Miramare to obowiązkowy punkt programu każdej turystycznej wizyty w Trieście. Zamek ten jest położony ponad 9 kilometrów na zachód od centrum.

Dojście pieszo – najkrótszą trasą z centrum Triestu oznaczałoby w najlepszym razie około 2 godziny marszu chodnikiem wzdłuż bardzo ruchliwej arterii Viale Miramare. Pierwsza godzina to przejście wewnątrz miasta, a dopiero druga to spacer wzdłuż niezbyt ciekawej nadmorskiej promenady, ale w ciągłym i najbliższym sąsiedztwie samochodów.

Samochodem – dojeżdża się stosunkowo łatwo i nawet jest teoretycznie gdzie zaparkować. Jak odwiedziliśmy ten zakątek 20 marca 2024, to było tam nawet kilkanaście wolnych miejsc, ale w sezonie z pewnością jest to zatłoczone miejsce, podobnie jak w samym mieście czyli po prostu zapomnijmy o parkingu.

Autobusem – my wybraliśmy tę opcję. Z miasta do MIramare kursuje linia  nr 6. Prowadzi ona z jednej z górnych dzielnic San Giovani i przecina centrum turystyczne centrum, przejeżdża obok Dworca Głównego i Viale Miramare dociera do celu. Końcowy przystanek wyświetlany na autobusie to Grignano. Po ponad dwudziestu minutach dotarliśmy do przystanku Miramare, ale nie wysiedliśmy jak większość pasażerów, a pojechaliśmy do końcowej pętli autobusu (dwa przystanki dalej). To urocza zatoczka z bardzo miłą restauracją Principe Metternich, gdzie można w pięknej scenerii dobrze zjeść nawet nad samym brzegiem morza. Zaraz za restauracją pod górę prowadzi wejście do parku Miramare, przez który docieramy do zamku. A przecież i tak spacer po parku jest obligatoryjnym punktem wizyty w tym przepięknym zakątku Triestu.

To tutaj kończy swój bieg linia nr 6. Właśnie wchodzimy do parku zamkowego Miramare.

W sezonie sugeruję odwrotną kolejność zwiedzania – wysiąść pod Miramare i przejść do zamku piękną alejką, jak to robią praktycznie wszyscy. Następnie zaliczyć zamek, obejść park i zejść do wspomnianej wcześniej zatoczki do początkowego przystanku autobusu. Tam będziemy mieli zdecydowanie większe szanse na zajęcie nawet siedzącego miejsca, a na przystanku pod zamkiem możemy w ogóle nie wejść do autobusu.

Pociągiem – tego wariantu nie przerabialiśmy ale jestem przekonany, że w sezonie to może być najwygodniejsza forma dotarcia do zamku. Z dworca głównego – Statione FS – kursuje dużo pociągów w kierunku Wenecji i Udine, z których sporo zatrzymuje się na stacji Miramare. Koszt biletu wynosił w marcu 2024 dwa euro, a czas jazdy to zaledwie 9 minut. Zerkając na dokładną mapę okolicy www.mapy.cz widać wyraźnie prostą alejkę prowadzącą ze stacji kolejowej wprost do ogrodu zamkowego. Więcej o pociągach w Trieście i całej Europie można się dowiedzieć na stronie  www.omio.com

Poniżej zamieszczam bezpośredni link do rozkładu jazdy na linii Triest – Miramare

https://pl.omio.com/app/search-frontend/results/EFDB53E01C2944FDB928B09C7F9986D08/train?locale=pl

Triest – bilety autobusowe

Najlepiej kupować zawczasu w sklepikach, będących odpowiednikiem naszych zanikających kiosków z gazetami i papierosami, po włosku to Tabaccheria Edicola. Poza tym można je nabyć w supermarketach czy barach. Są to papierowe kartoniki, które kasujemy w automacie po wejściu do autobusu. My kupowaliśmy te najtańsze 1-godzinne, które w marcu 2024 kosztowały 1,45.

Istnieje jeszcze druga „nowoczesna” forma uiszczania opłaty za przejazd autobusem miejskim. Otóż w każdym pojeździe zainstalowane są czytniki kart kredytowych (a może i telefonów?). Komunikacja z tym urządzeniem jest jednak niezwykle utrudniona, a w zasadzie nie istnieje. Jadąc właśnie do Miramare, w bardzo międzynarodowym towarzystwie nie byliśmy w stanie dokonać jakiegokolwiek zakupu i wszyscy przejechaliśmy „na gapę”. Z powrotem było podobnie. Jednakże po południu tego samego dnia udało mi się zakupić w autobusie trzy bilety. Użyłem karty kredytowej, a nie debetowej. Na wyświetlaczu urządzenia nie było jednakże żadnej informacji zwrotnej o skuteczności zakupu! Dowiedziałem się o tym dopiero po kilku dniach wchodząc na konto bankowe mojej karty…

Piazza della Liberta. To tu mieści się Dworzec Główny, a także główny przystanek autobusowy Triestu.

Po tych przygodach zawsze zaopatrywaliśmy się wcześniej w kartonikowe bilety i w spokoju mogliśmy odbywać nasze autobusowe podróże. Więcej o komunikacji autobusowej w Trieście możecie przeczytać na stronie www.triestetransporti.it

Poniżej zamieszczam bezpośredni link do informacji o biletach

https://www.triestetrasporti.it/it/trasporto-pubblico/biglietterie-rivendite-ed-emettitrici-automatiche

Krzysztof Baran